"Bo do tanga trzeba dwojga." Nasze dziecko = nasze obowiązki


Po porodzie kobieta jest z dzieckiem w zasadzie 24 godziny na dobę. Spanie, karmienie, przebieranie, karmienie ze spaniem, mycie dziecka, mycie się. Znów przebieranie, kamienie, usypianie, lekarza, karmienie... Dość !
Wiem, wiem już samo czytanie jest pewnie męczące. Dlatego my już na samym początku ustaliliśmy, że wszystkie obowiązki będziemy jakoś dzielić.
I tak mi przypadło karmienie. Gdybym wiedziała, że to obowiązek całodobowy to bym na to nie poszła. Niestety Połówkowi nijak mleko nie chciało lecieć, więc już tak zostało :)

Karmienie, ubieranie, zmiana pieluchy, mycie i pielęgnacja.
Na początku robiliśmy wszystko wspólnie. Dość powoli i nieporadnie. Nie obyło się bez łez (dziecka i moich, ale niech będzie, że hormony).
Schody zaczęły się, gdy Połówek wrócił do pracy. Pracę ma, jaką ma. W tygodniu wraca wieczorem albo późnym wieczorem, więc w zasadzie wszystko spadało na mnie. Dlatego, nocą padałam na twarz. Tak powstał nasz układ, że do 1 w nocy on wstaje i przebiera, a ja karmię. Po 1 ja przebieram no i oczywiście karmię. Przebranie w noce weekendowe przypadały jemu. A co ! Niech się w nocy chociaż dzieckiem nacieszy, takam dobra !
Teraz przebieranie w nocy nam w zasadzie odeszło, więc po prostu weekendy należą do nich.

Zła ja bo biedny Połówek musi zajmować się dzieckiem. Nie dość, że pracuje, to jeszcze w weekendy nie może odpocząć. Cóż ja też nie mogę.


Ale to tak naprawdę nie o to chodzi.
Chodzi o to, żeby jakoś się w tym wszystkim wspierać, odciążać. Gdy widzę, że jest sterany po robocie i dosłownie pada na twarz to przejmuję część obowiązków. Ważne są jednak dla mnie te chwile sam na sam z dzieckiem.
Poza tym każdy rodzic wie, że czynności pielęgnacyjne, zwłaszcza na początku zajmują sporą cześć dnia, dlatego jest to też dobry moment na budowanie więzi z dzieckiem i na wzajemne poznanie.

Warunek jest jeden. Nie wtrącamy się i nie patrzymy sobie na ręce.

Nic tak nie zniechęca jak krytyka. Dlatego, drogie Panie, jeśli chcecie, by Wasz Połówek dzielił z Wami obowiązki zarówno te w zakresie opieki nad dzieckiem, ale i te domowe (wiem, wiem to wspólne obowiązki, ale rzeczywistość jest taka, że nie wszyscy mężczyźni się do tego garną i nie rzadko na tym tle powstają spory), to mu na to pozwólcie, ale nie krytykujcie, że zupa jest za słona, pielucha źle zapięta, body tył na przód, a w ogóle to zostaw to, bo nie mogę patrzeć jak to robisz, daj ja to zrobię.

I tak na podsumowanie. Bycie ojcem nie kończy się na przekazaniu swoich najlepszych pływaczów. Tam się dopiero zaczyna.

Komentarze